Raszyn to miejsce, do którego wracam z sentymentem. Raz, że
blisko, dwa szybka trasa, trzy bardzo dobra organizacja, cztery startuje tam
wielu znajomych biegaczy, pięć jest tam też trochę znajomych kibiców J
Trasa to trzy pętle po ok. 3,3 km oraz na koniec prosta ok. 100-200 metrów i meta. Idealna do bicia rekordów życiowych. Na trasie dodatkowo zawsze rywalizacja grup kibicowskich (które w Raszynie są bardzo mocne, oraz bardzo dobrze zorganizowane). Wystrzał do startu i lecimy. Sam bieg pominę, gdyż zazwyczaj jest to nuda, ale wspomnę kilka rzeczy. Pierwszą jest to, że doping małych 8-10 lat dzieci naprawdę niesie, potrafią się bawić trzymają wodę, tańczą i krzyczą, naprawdę motywują. |
Pętle, niby nuda, a z drugiej strony to wielka motywacja, kiedy można wyprzedzać i dublować innych (oczywiście z szacunkiem, bo każdy zaczynał na początku od powolnego biegu, ale też jest to bodziec motywacyjny), w takich chwilach trzeba przybić piątkę i motywować: brawo, jeszcze tylko dwa kółka, dobrze Ci idzie! Druga opcja, wiatr. Nie rozumiem jak to jest, że na każdej ulicy wiało w twarz. Zakrzywienie czasoprzestrzeni? Huragan? Tornado? Albo ja mam zakrzywiony zmysł dotyku/czucia J ale na każdej uliczce wiało J Trzecia opcja, nauczka na przyszłość ustawiać się jak najbliżej startu, czasem sekunda robi znaczenie :P
Końcówka biegu => cóż piękny finisz na długiej prostej i przekroczenie linii z 39 z przodu J wynik PB poprawiony o 47 sekund, a rekord trasy o ok. 5 minut, więc jest progres, co też cały czas obserwuję. Na mecie rozmowa z Darkiem Królem (facet z M50, dzień wcześniej Parkrun i Cross, a na spokojnie 37…) trochę ciekawych wskazówek, piąteczka i lecimy dalej.
Zostawiam rzeczy w aucie i czas na posiłek regeneracyjny. Jako, że dusza studenta, to na widok jedzenia oczy robią się szklane, zachodzą łzami a w ustach pojawia się istny ślinotok :D a poważnie, Raszyn ugościł nas: Zupą Grochówką, kajzerką, drożdżówką, wodą do picia, kawą, pączkiem, ciastem z jabłkami, karpikiem, pierożkiem ruskim. No po prostu istna bajka, w życiu tyle nie dostałem na mecie. Niby błahostka, ale też pokazuje poziom organizacji i udział sponsorów (swoją drogą zaproszonych po „podziękowania” wyszło całe mnóstwo osób 20-30?). Potem klasyfikacje oraz losowanie nagród (Garminy, Tablety). Tradycji stało się zadość, nic nie wygrałem ale swoje wysiedziałem.
Motyw do zapamiętania:
Każda kolejna kategoria wiekowa Kobiet jest naszą ulubioną J i Pan Tadeusz urodzony w 1933 roku. Był drugi w kategorii M75, większość wstała i zaśpiewaliśmy gromkie „Sto Lat”, aż łza się w oku kręci. Pan Tadeusz, niczym urodzony wodzirej przejął mikrofon i złożył parę słów, obiecując, że za rok też się pojawi, że to jest dla niego ogromna przyjemność być tutaj z nami i biegać! Panie Tadziu, zdrowia i do zobaczenia za rok! Życzę sobie, żebym mógł się tak zestarzeć i realizować swoje pasje w tym wieku.
Reasumując: bieg genialnie zorganizowany, wzruszające momenty, dobre zaplecze, szybka trasa. Czy warto? Warto! Za rok również wpisuję do kalendarza Raszyn, pierwsze 10 km w sezonie!
Końcówka biegu => cóż piękny finisz na długiej prostej i przekroczenie linii z 39 z przodu J wynik PB poprawiony o 47 sekund, a rekord trasy o ok. 5 minut, więc jest progres, co też cały czas obserwuję. Na mecie rozmowa z Darkiem Królem (facet z M50, dzień wcześniej Parkrun i Cross, a na spokojnie 37…) trochę ciekawych wskazówek, piąteczka i lecimy dalej.
Zostawiam rzeczy w aucie i czas na posiłek regeneracyjny. Jako, że dusza studenta, to na widok jedzenia oczy robią się szklane, zachodzą łzami a w ustach pojawia się istny ślinotok :D a poważnie, Raszyn ugościł nas: Zupą Grochówką, kajzerką, drożdżówką, wodą do picia, kawą, pączkiem, ciastem z jabłkami, karpikiem, pierożkiem ruskim. No po prostu istna bajka, w życiu tyle nie dostałem na mecie. Niby błahostka, ale też pokazuje poziom organizacji i udział sponsorów (swoją drogą zaproszonych po „podziękowania” wyszło całe mnóstwo osób 20-30?). Potem klasyfikacje oraz losowanie nagród (Garminy, Tablety). Tradycji stało się zadość, nic nie wygrałem ale swoje wysiedziałem.
Motyw do zapamiętania:
Każda kolejna kategoria wiekowa Kobiet jest naszą ulubioną J i Pan Tadeusz urodzony w 1933 roku. Był drugi w kategorii M75, większość wstała i zaśpiewaliśmy gromkie „Sto Lat”, aż łza się w oku kręci. Pan Tadeusz, niczym urodzony wodzirej przejął mikrofon i złożył parę słów, obiecując, że za rok też się pojawi, że to jest dla niego ogromna przyjemność być tutaj z nami i biegać! Panie Tadziu, zdrowia i do zobaczenia za rok! Życzę sobie, żebym mógł się tak zestarzeć i realizować swoje pasje w tym wieku.
Reasumując: bieg genialnie zorganizowany, wzruszające momenty, dobre zaplecze, szybka trasa. Czy warto? Warto! Za rok również wpisuję do kalendarza Raszyn, pierwsze 10 km w sezonie!